Istnieje istotne prawdopodobieństwo, imo, że w średnim terminie będziemy
mieli w Polsce spory problem na rynku kredytów hipotecznych. Aktualna stopa
procentowa jest daleka od oficjalnego poziomu inflacji, powodując że realne
stopy procentowe w Polsce są jedne z najniższych na świecie. 8 procentowa
inflacja sprawia, że każdy zarabiający w polskim złotym pracuje miesiąc w roku
za darmo.
Komunikacja polskiego banku centralnego jest fatalna - jeszcze trzy miesiące temu jego przedstawiciele utrzymywali, że do końca roku, mimo silnych odczytów inflacji, stopy procentowe nie pójdą do góry. Prezes Glapiński określał podnoszenie stóp jako szkolny błąd, a inflację jako przejściowe zjawisko. Kilka dni temu byliśmy świadkiem trzeciej podwyżki z rzędu od tamtego czasu. Już w tym momencie rynek dyskontuje, że będą kolejne na początku 2022 roku.
Do czego zmierzam - uważam, że każdy kto posiada kredyt hipoteczny na zmiennej stopie procentowej powinien mocno przemyśleć aneksowanie umowy i przejście na stałą stopę. Daje to 5 letnie ubezpieczenie od nieprzewidywalnej polityki naszego banku centralnego, a także przed rozwojem sytuacji makroekonomicznej. I tak moim zdaniem należy to interpretować - wyższa rata jako ubezpieczenie. Biorąc pod uwagę odczyty inflacyjne, stopy powinny być na zdecydowanie wyższych poziomach (historycznie bank centralny starał się nie dopuszczać do ujemnych realnych stóp procentowych). Nie chcę sugerować, że tam dojdą - tego nie wiem. Ale moim zdaniem ta nieco wyższa rata wynikająca ze stałego oprocentowania jest warta 5 lat spokojniejszego snu. A to, że weszliśmy w fazę zacieśniania polityki monetarnej jest już faktem.
Polski rynek kredytów hipotecznych to bomba z opóźnionym zapłonem, ponieważ prawie w całości opiera się na kredytach na zmiennej stopie. Niestety świadomość jak to działa jest niska – dopiero gdy raty zaczną mocniej rosnąć ludzie zaczną się zastanawiać dlaczego tak jest. I być może rozumieć jakiego zobowiązania/ ryzyka się podjęli.
Zadłużenie prywatne w Polsce ciągle jest dość niskie w okolicach 30%. W porównaniu w krajach zachodnich jest to 100 i więcej procent. Więc jakiś problemy mogą wystąpić, ale inni mogą mieć dużo gorzej.
OdpowiedzUsuńDzięki
OdpowiedzUsuń