Stało się - konsolidacja na amerykańskich indeksach, która trwała przez większą część 2015 roku i pierwszą połowę 2016 została zakończona mocnym wybiciem. Nie spełniły się tym samym zapowiedzi, iż wybór Donalda Trumpa na prezydenta spowoduje załamanie się rynków. Co prawda kontrakty na indeksy amerykańskie w wieczór wyborczy nurkowały o przeszło 5%, lecz to właśnie był idealny moment by ponownie dokupić akcji i czekać na odreagowanie rynku.
Od tego czasu główne benchmarki amerykańskiej giełdy są w silnym trendzie wzrostowym, który niektórzy komentatorzy określają szaleństwem.
Obserwując hossę za oceanem od 2009 roku moim zdaniem wkraczamy w fazę "Euphoria", która została oznaczona na powyższym wykresie jako ostatnie stadium całego cyklu. Potwierdza to także długoterminowe, ogólne oznaczenie fal Elliota, zaprezentowane na poniższym wykresie
Moim zdaniem jesteśmy obecnie w fali piątej; podfali trzeciej, którą może charakteryzować bardzo mocna dynamika wzrostowa (połączenie euforii charakteryzującej fale piąte ze stabilnością trendu charakterystycznego dla trójek).
Kluczowym pytaniem pozostaje jak długo ten trend się utrzyma i do jakich poziomów indeksy zostaną wyciągnięte. Tego nie wiem - natomiast od wielu lat banki centralne całego świata uprawiają eksperymentalną politykę i mają niekwestionowany wpływ na cały rynek finansowy. Nawet hossa 1990-2000, za rządów Billa Clintona, nie miała takiego wsparcia prasy drukarskiej, jak obecny trwający 7 lat rynek byka. Dodatkowo trzeba pamiętać, iż nowy prezydent Donald Trump to kapitalista i przedsiębiorca z krwi i kości, który swoimi progospodarczymi decyzjami, takimi jak obniżka podatków, może dodatkowo wesprzeć amerykańską gospodarkę a tym samym wspomóc dynamikę i żywotność omawianej fali piątej.
Wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!